Liczy się nie tylko dobra technika wiosłowania, kondycja, a więc tempo płynięcia. Przydaje się znajomość terenu ale przede wszystkim rozeznanie wśród mnóstwa pułapek czających się na mapach przygotowywanych na kajakowe rajdy na orientację. Puchar Odry już za nami. Wiele osób, które nie brały udziału w kajakowej rywalizacji pytało mnie później jak wyglądały mapy, na podstawie których pływaliśmy, czy było trudno, co sprawiało największe kłopoty, czy trzeba mieć wielką kondycję itp. Jako uczestnik wszystkich czterech imprez sezonu 2010 postaram się poniżej pokazać zawody nieco od kuchni. Pierwsze zawody odbyły się 19 czerwca na Międzyodrzu na wysokości Siadła Dolnego. Mapa, którą otrzymaliśmy była bardzo prosta.
Był to fragment Międzyodrza z zaznaczonymi w kółkach kropkami oznaczającymi punkty kontrolne (PK). Trzeba było je odszukać, przedziurkować wręczoną na starcie kartę znajdującym się w PK dziurkaczem. Na trasie były rozstawione tzw. punkty mylne. Trzeba było więc uważać, by z rozpędu nie zaliczyć PK znajdującego się np. po lewej zamiast po prawej stronie jakiegoś bocznego kanału. Pewnym utrudnieniem dla nie znających tych terenów było to, że mapa była już mocno nieaktualna. Znajdowały się na niej małe kanały od lat zarośnięte. Był też jeden błąd: z mapy wynikało, że w jednym z miejsc na Odrę można wypłynąć dwoma przesmykami. Jeden z nich to otwarta śluza, drugi przesmyk jest jednak zabudowany ruinami dawnej przepomowni.
W sumie jednak zadanie nie było specjalnie skomplikowane i o wynikach rywalizacji zadecydował czas. Trzeba tu bowiem dodać, że przy obliczaniu wyników w pierwszej kolejności bierze się liczbę punktów karnych (np. za nie znalezienie punktu, albo podbicie punkty mylnego). Dopiero jeśli liczba punktów jest taka sama (np. 0) pod uwagę brany jest czas. W tym przypadku okazało się, że razem z Sylwią uzyskaliśmy najlepszy wynik. Była to dla nas ogromna niespodzianka, bo wydawało się, że faworytami są zespoły męskie.
Drugi rajd odbył się w lipcu. Trasa wiosła Odrą od Wałów Chrobrego na południe do Dziewoklicza, a następnie przez kanał Regaliczka przecinający Wyspę Pucką, Parnicę, Kanał Zielony i Odrą na Wały Chrobrego. Trasa podzielona została na dwa etapy. Najpierw otrzymaliśmy mapę obejmującą odcinek od Wałów Chrobrego do Dziewoklicza.
Jak widzicie Odra została przedstawiona jedynie w zarysie poszatkowanym przez prostokąty. Trzeba było w nie wpasować oznakowane literami fragmenty map widoczne wyżej. Na tych fragmentach znajdują się kropki oznaczające punkt kontrolny. Płynąc należało więc najpierw zorientować się, który prostokąt pasuje do pustego miejsca na mapie, znaleźć PK, przedziurkować kartę kontrolną no i właściwie ją opisać czyli np. 2D co oznaczało, że do prostokąta 2 pasuje fragment mapy D.
Kto znał ten odcinek Odry miał ułatwione zadanie. Nie oznaczało to jednak tego, że było to proste. My popełniliśmy dwa błędy. Pierwszy: do prostokąta numer 4 dopasowałem fragment mapy I. Wydawało się to dla mnie oczywiste, a sprawę wydawał się ułatwiać położony na drugim brzegu Odry basen portowy. Bez kłopotu znaleźliśmy też punkt kontrolny. Później okazało się jednak, że właściwym fragmentem mapy był ten oznaczony literą H. No i poleciały pierwsze punkty karne, chociaż PK był prawidłowy.
Drugi błąd to już efekt zwykłego gapiostwa. Do kwadratu 8 dopasowałem punkt F chociaż wystarczyło uważniej spojrzeć na mapę. Patrząc bowiem na wyspę (na jej krańcu znajdował się PK) od północy jasne było, że po lewej stronie nie ma żadnych zabudowań. Prawidłowym fragmentem mapy był ten z literą G. Zadziałało w tym przypadku jedno z utrudnień polegających na tym, że fragmenty map nie musiały być ułożone w linii północ południe. Dopasowując je można było je obracać w dowolną stronę. Dalej poszło już gładko i z bardzo dobrym czasem dopłynęliśmy do Dziewoklicza. Tam czekała na nas kolejna, dwustronna mapa.
Zadanie polegało na tym by w odpowiedniej kolejności złożyć do kupy wycinki map i odnaleźć PK. Pływaliśmy już z Sylwią przez Wyspę Pucką więc nie mieliśmy z tym kłopotów. Na mapie czaiła się tylko jednak pułapka: punkt 6 i 7 był tak naprawdę tym samym punktem. Zmyłką było to, że różniące się nieco fragmenty map obejmujące to miejsce znajdowały się na różnych stronach mapy. Podstęp wykryliśmy od razu, właściwie podbiliśmy karty (w kratkach 6 i 7 tym samym dziurkaczem). Poza przenoskami, gdzie ciężki kajak dał nam się we znaki ten etap nie był trudny. Na mecie pojawiliśmy się z najlepszym czasem, niestety nie on miał tu odegrać kluczową rolę. Po podliczeniu punktów karnych (za wspomniane wcześniej pomyłki) okazało się, że zajęliśmy piąte miejsce. Trzecia runda odbyła się pod koniec sierpnia. Tym razem areną były okolice Dziewoklicza. Pierwsza mapa okazała się dość trudna.
Na zarysie dobrze znanych kanałów znajdowały się kółka, w które należało wsadzić właściwy fragment zdjęcia satelitarnego. Do tego wszystkiego oczywiście podbicie właściwego PK. I opis. Jeśli np. uznaliśmy, że kółko nr 9 do E należało taką literkę w odpowiedniej kratce na kracie kontrolnej zapisać.
Już przy pierwszym punkcie dość długo kombinowaliśmy, które zdjęcie pasuje do otaczającego nas krajobrazu. Później poszło już lepiej. Znów jednak wyszło, że prędkość to nie wszystko. Przy skrzyżowaniu z Regalicą zbyt pochopnie zdecydowałem o podbiciu punktu znajdującego się na tyczce wbitej w dno kilka metrów od brzegu. Właściwy punkt znajdował się kilka metrów dalej, za zakrętem, przy znaku nawigacyjnym. Połapałem się, że popełniliśmy błąd. Poprawiliśmy się jednak za taką poprawkę też są punkty karne (mniej niż za błędne podbicie, ale jednak). Potem popełniłem w nawigacji jeszcze jeden, podobny błąd. I było to zaraz po tym, gdy udało się uniknąć pułapki jaką było wykrycie, że odnalezienie dwóch PK wymaga spojrzenia na zdjęcia satelitarne w lustrzanym odbiciu (czyli pod słońce). Było to o tyle ważne, że PK były świetnie widoczne, ale było ich za dużo. Trzeba było wytypować te prawidłowe.
W tym też miejscu zaczęła psuć się pogoda. Lunęło i zawiało. W efekcie na kanale Klucz-Ustowo fale dosłownie wlewały się do kajaka zalewając Sylwię (płynęliśmy jak należy, pod fale). Od śródmety trasa prowadziła znanymi nam już kanałami Międzyodrza, a następnie Odrą do Dziewoklicza. Po podliczeniu wyników okazało się, że zawaliliśmy biurokratyczną stronę. Dopasowując mapy do kółeczek nie wpisaliśmy numerów owych kółeczek. Wydawało nam się, że jeżeli w kratce jest już wydrukowana cyfra (np. 4) to długopisem kolejnej czwórki już wpisywać nie trzeba. A jednak trzeba było. W efekcie poleciało za tym kilkadziesiąt punktów karnych, przez które wylądowaliśmy dopiero na 6 pozycji.
Ostatnia runda odbyła się 11 września na jeziorze Dąbie. Mapa znów zawierała parę „min”. Najbardziej męcząca polegała na tym, że trzeba było na nią patrzeć pod słońce. Zarys jeziora był bowiem jego lustrzanym odbiciem.
Na jeziorze należało też odnaleźć trzy miejsca widoczne na trzech małych zdjęciach satelitarnych. Dwa nie były trudne (17 to sąsiadujący z Harcerskim Ośrodkiem Morskim – tam był start) stary spichlerz. 18 to ujście rzeczki Chełszcząca. Z 19 mieliśmy problem. Nie udało nam się jej prawidłowo zaznaczyć (a był to cypel przy PK 5). Odwracanie mapy i moja nieuwaga spowodowała także podbicie złego PK. Poza tym większych trudności nie było. Zajęliśmy 3 miejsce, a w klasyfikacji generalnej 2. My tzn. Sylwia&Andrzej :)
|